Bookując bilety do Madrytu jedynym moim pragnieniem było, by w czasie naszego pobytu w stolicy Hiszpanii, udać się któregoś dnia do Avila. Nie mogłabym, będąc tak blisko, nie dotrzeć do miejsca, z którego pochodziła św. Teresa od Jezusa, hiszpańska mistyczka, pisarka kontrreformacji, reformatorka zakonu karmelitów. Szczególnie, że ostatnio stała się bliższa mojemu sercu. Przygotowując się do wyjazdu, zaczęłam wyszukiwać kolejnych karmelowych przystanków, które moglibyśmy zaznaczyć w planie naszego zwiedzania. I tak, po nitce do kłębka, dotarłam do św. Maravillas od Jezusa, karmelitanki urodzonej... w Madrycie właśnie! Już sama ta wiadomość wzbudziła we mnie ekscytację, a że nic wcześniej o niej nie wiedziałam, zdecydowałam się na lekturę jej biografii. Później w moje ręce trafiła wspaniała książka Ewy Szali, Anna i Adonis, która zupełnie niespodziewanie zawierała karmelitańskie wątki, choć wiadomo, nie o tym jest ta książka. Przygotowuję o tej publikacji oddzielny wpis, bo mam na ten temat naprawdę ciekawy materiał! To, co jednak rozbudziło we mnie pragnienie, by naszą podróż dodatkowo poszerzyć jeszcze o Toledo, to lektura wyżej wspomnianej powieści, której akcja rozpoczyna się w byłej stolicy Hiszpanii, a także piękne zdjęcia z tego miasta na profilu autorki. Dopiero kilka dni po decyzji, że tam pojedziemy, zorientowałam się także, że przecież w Toledo jest fundacja św. Teresy od Jezusa oraz Klasztor Karmelitów Bosych, powstały w latach 1643-1655. To niesamowite jak Bóg prowadzi i uzdalnia nas, by docierać do konkretnych miejsc! Opowiem Wam zatem, jak udało nam się dotrzeć do dwóch Karmelów w Toledo. Ba! Poznacie historie, jak do zamkniętej fundacji Teresy udało nam się zdobyć klucz!
KLASZTOR KARMELITÓW BOSYCH
- powstały w latach 1643-1655
Klasztor ten został zbudowany według planów architekta, karmelity bosego, Fray Pedro de San Bartolomé. Według historii klasztoru uważa się, że św. Jan od Krzyża schronił się tutaj po uwięzieniu. W latach 30. XIX wieku służył jako Niższe Seminarium Duchowne, a pod koniec XIX wieku został zwrócony klasztorowi. Podczas hiszpańskiej wojny domowej zginęło tu niestety wielu braci. Co ciekawe, to nie tylko budynek sakralny, ale także schronisko, w którym podróżni i pielgrzymi mogą skorzystać z noclegu, a także coś zjeść. Pewnie wiele grup pielgrzymkowych wybiera taką opcję na pobyt w Toledo. Wtedy też nie miałam o tym pojęcia, że takie możliwości daje to piękne, karmelowe miejsce - trudno też było się domyślić, gdyż wszystko było pozamykane.
Gdy tylko zobaczyłam mury tego klasztoru, było we mnie wiele emocji - samo to, że mogę koło niego stać, spacerować dróżkami tuż obok, dotknąć jego murów - było czymś niesamowitym. Klasztor, jak wspomniałam, był niestety pozamykany i nie myślałam nawet wtedy, żeby jakoś się do niego dostać do środka. Pewnie, jak wszędzie, ma swoje konkretne godziny otwarcia i akurat to nie jest ten czas. W trakcie naszego zwiedzania miałam jednak ciągle z tyłu głowy, by jeszcze raz tam podejść i sprawdzić czy może akurat został otwarty, bo nie mogłam takiej informacji doszukać się w sieci. Prób było kilka, ale za ostatnim razem, będąc już blisko, usłyszałam głosy dochodzące spod klasztoru...
Byliśmy jeszcze kawałek drogi od budynku, ale widziałam już z daleka, że jakaś mała grupka pielgrzymów wychodzi ze środka, a pan kościelny - właśnie zamyka drzwi wejściowe na klucz! Długo nie zastanawialiśmy się, by biec ile sił w nogach i zdążyć go jakoś złapać. Pukaliśmy wielokrotnie do drzwi i po kilku minutach usłyszeliśmy, że jednak ponownie się otwierają.
W czasie pobytu Teresy w Valladolid, otrzymała ona list od niejakiego Alonsa Álvareza Ramireza, wykonawcy testamentu pewnego kupca, Martina Ramireza, który przed śmiercią postanowił oddać część swego majątku Karmelowi. Jeśli Teresa przyjmie to postanowienie zapisu testamentowego, proszona jest o niezwłoczny przyjazd do Toledo. Oczywiście jest to dla niej kusząca propozycja - w tym czasie było to kwitnące miasto, handel był bardzo rozwinięty. Choć Teresa lubiła wielkie miasta i zależało jej na założeniu tu fundacji, to pewnie nie spodziewała się, ile rozczarowań spotka ją po drodze.
Martin Ramirez pragnął podjąć miłego dla Boga (i jego duszy) dzieła. Niestety zmarł 31 października 1568, nie wydając konkretnych poleceń. Jego wola natomiast była jednoznaczna: miał to być klasztor karmelitański. Zatem, jego brat, Alonso Alvarez Ramirez, dopilnuje, by taki powstał.
Teresa nie mogła szybko dotrzeć do Toledo, bo w nowym domu w Valladolid panowała febra, sama także chorowała. Poprosiła zatem o pomoc Luisę de la Cerda, by rozpoczęła formalności związane ze sprawami administracyjnymi. Okazało się także, że aby klasztor powstał muszą uzyskać pozwolenie króla, bo w mieście jest już sporo innych zgromadzeń. Gdy w końcu Teresa dotarła na miejsce, zatrzymała się u Louisy, jednak jej zachowanie wydawało się być dla niej nieco niepokojące. Teresa więc działa i sama próbuje dowiedzieć się, jak idą postępy związane z dokumentacją. Dowiaduje się, że wnioski nie zostały złożone, a fundacja może nie powstać, bo darczyńca jest plebejuszem, być może wysoko postawionym Żydem. Jedyne, co fundatorzy zdążyli zrobić to wyrazić zainteresowanie własnym pochówkiem w kapalicy przyszłego Karmelu, co oczywiście było nie do pomyślenia dla wysoko postawionej arystokracji Toledo.
Zgodnie z relacją Teresy w Księdze fundacji, kolejną przeszkodą jest fakt, że w tym czasie w Toledo nie było arcybiskupa. Tymczasowym administratorem diecezjalnym był Gomez Tellez Giron, który od samego początku był sceptycznie nastawiony do wszystkich poczynań idących na korzyść Karmelu. Wielokrotnie przekonałam się, czytając dzieła Teresy, że jeśli występuje jakiś poważny problem, wątpliwość, trudność - ona nie pozostaje bierna. Jest odważną, inteligentną, wytrwałą kobietą, która działa i także tym razem udaje się na osobistą rozmowę Gomezem. W zapiskach przeczytamy:
"Gdy spotkałam się z nim, powiedziałam mu, że jest to rzecz zdumiewająca, że istnieją kobiety, które chciałyby żyć w tak wielkiej ścisłości naszej Reguły i doskonałości, i odosobnieniu, a ci, którzy nie podejmują niczego takiego, ale pozostaną pośród własnych upodobań, chcieliby stawiać przeszkody dziełom, będącym tak wielką służbą Naszemu Panu" (F 15,5)
Choć Gomez Tellez Giron był zaskoczony tonem Teresy, to jak zapisała w kolejnych linijkach swojej księgi:
"(...) Pan w taki sposób poruszył jego serce, że, zanim jeszcze rozstałam się z nim, on dał mi to zezwolenie" (F 15,5)
Choć Teresa była uradowana to wciąż jej myśli zajmowała sprawa znalezienia domu i pieniędzy. W tym czasie do miasta przybył pewien franciszkanin, o. Martin de la Cruz, który pod koniec swojego pobytu wysłał do Teresy nieznajomego ubogiego młodzieńca, którego spowiadał. Nazywał się Alonso de Andrada. Gdy Teresa uczestniczyła w Mszy Świętej w kościele św. Klemensa ten podszedł do niej i zapytał, czego potrzebuje. Powiedziała wprost: domu. Jemu wydało się to dość łatwe i dosłownie za kilka dni wrócił i nie dość, że wskazał miejsce, które zachęcał obejrzeć to jeszcze przyniósł do niego klucze.
W biografii św. Teresy znajdziemy komentarz:
"Czy to cud? Nie. W tamtych czasach wielu szlachciców z Toledo wyjeżdżało, by walczyć z grenadyjskimi 'moriscos', tak więc ich domy wystawiane były na sprzedaż lub oferowane pod wynajem. Student wiedział, że łatwo będzie znaleźć to, czego Teresie było trzeba" (s. 132)
Autor książki napisał, że nie było to cudem, ale czy rzeczywiście? Według mnie, patrząc na trudności, jakich musiała doświadczyć, by otworzyć Karmel w Toledo to była prawdziwa łaska spotkać na swojej drodze kogoś, kto nie sprawiał wrażenia na pierwszy rzut oka osoby, mającej rozstrzygnąć jej duży kłopot. Niby takie oczywiste, że było wiele domów, które można było zagospodarować, a jednak musiał znaleźć się ktoś - w odpowiednim miejscu i czasie - kto nam to uświadomi i otworzy nasz umysł i serce. Lekcja, by nie oceniać zbyt pochopnie i dawać szansę tym, którzy prawdziwie, z czystego serca chcą pomóc i mają dobre intencje.
"Nie osądzajcie, a nie będziecie osądzeni"
(Mt 7,1)
Podczas naszej pielgrzymki zwróciliśmy także uwagę na nowoczesną rzeźbę przedstawiająca św. Teresę od Jezusa. Wykonana została przez współczesnego rzeźbiarza toledańskiego, Luis'a Pablo Gómez Vidales'a. Znajduje się ona w ogrodzie tuż przy klasztorze San José.
Jak udało nam się dostać klucze do środka?
Wcześniej pisałam Wam jak ostatecznie udało nam się wejść do środka Karmelu powstałego po śmierci św. Teresy i wspominałam także, że wracaliśmy kilkukrotnie pod oba klasztory. I choć pierwszy Karmel dał nadzieję, że może uda się tam wejść, bo usłyszeliśmy głosy wychodzących pielgrzymów ze środka, tak w drugim miejscu wciąż nie było widać, ani słychać nikogo, kto mógłby krzątać się w samej kaplicy. Podczas jakichkolwiek spacerów czy poruszania się po zupełnie nieznanym nam terenie zawsze idę ślepo za Mężem, bo to On lepiej orientuje się i szybciej zapamiętuje trasę. Widząc moją rezygnację, że nie uda nam się jednak wejść do środka, powiedział:
"- Słuchaj, przyprowadziłem Cię tu, być może już nigdy tu nie będziemy. Jeśli chcesz wejść do środka to działaj. Dzwoń na furtę, wpisz w translator, co chciałabyś powiedzieć i może jakoś się uda. No dawaj!"
Jakże ciężko wyjść ze strefy własnego komfortu! Przez chwilę milion myśli na minutę - "A co jeśli siostra zupełnie mnie nie zrozumie? Jeśli nie zna ani trochę angielskiego? A czy w ogóle ktoś tu odbierze? Może chociaż dowiem się, kiedy otwierają? A może tak ma być? Mam właśnie tylko ucieszyć się tym miejscem od zewnątrz?". Z drugiej jednak strony przyszła do mnie myśl, jak wierzę, od samej św. Teresy: "No dawaj! Odwagi!" - przecież ona nie wahałaby się ani przez chwilę!
Zadzwoniłam zatem na furtę, ale długi czas była zupełna cisza. Przez chwilę miałam nawet wątpliwość czy ten przycisk działa, pomyślałam też "ok, próbowałam, chodźmy już!", ale w końcu usłyszałam po drugiej stronie głos. I tu ciężko naprawdę opowiedzieć tą naszą konwersację przez domofon, gdyż Małżonek się śmieje, że prawdziwie Duch Święty sprawił, że zaczęłam mówić językami i w jednym zdaniu użyłam trzech. Brzmiało to wszystko śmiesznie, aż sama siostra była rozbawiona naszym "dogadywaniem się", ale w końcu na moje błagalne "por favor" usłyszałam jak drzwi do Karmelu otwierają się...
W środku rozpoznałam reklamę ciasteczek i małych przetworów robionych przez siostry do kawiarni, w której mieliśmy okazję pić wcześniej kawkę. Podeszliśmy do furty, gdzie za ścianą i obrotową, kołową półką siedziała karmelitanka, która otworzyła nam drzwi. Nie widzieliśmy jej, gdyż jak wiadomo, obowiązuje tam klauzura. Jednak wciąż usilnie próbowaliśmy wytłumaczyć, że bardzo chcemy wejść do środka Kaplicy. Niestety j. angielskiego siostra nie znała, zatem chwilę nam zajęło tłumaczenie w aplikacji tekstu na j. hiszpański. Kochana karmelitanka zrozumiała jednak i po chwili zobaczyliśmy, że półeczka obróciła się, a na niej leżały klucze do drzwi. Pytanie, do których, bo było ich aż pięć! Patrząc na budowę Klasztoru i gdzie znajduje się kaplica, intuicja podpowiada, że "abajo" oznacza "poniżej", bo też to słowo wielokrotnie powtarzała siostra. Zatem takie drzwi otworzyliśmy i w końcu ujrzałam kaplicę...
"Wyznanie nadziei zachowujemy niezachwiane, bo godzien wiary Ten, co dał obietnice"
(Hbr 10,23)
Bardzo się wzruszyłam i czułam naprawdę ogromną radość z tej naszej wspólnej drogi do tego miejsca! Mieliśmy fundację św. Teresy choć na moment tylko dla siebie - ciszę, zapach, którego nigdy nie zapomnę. Modlitwa, słowa wdzięczności, kilka zdjęć na pamiątkę - w sercu, w myślach zapisały się kolejne wspomnienia śladami św. Teresy od Jezusa.
I tak sobie myślę, że to ogromne szczęście mieć przy sobie osobę, która motywuje dobrym słowem, pomaga, wspiera. Gdyby nie te słowa mojego Męża "Działaj!", a także to przekonanie, że św. Teresa nie zostawiłaby tego tak bez jakiejkolwiek próby zrobienia czegoś więcej, to pewnie uznałabym, że tak miało być. Miałam ucieszyć się tym miejscem od zewnątrz, dotknąć murów, posiedzieć na ławeczce obok, pomodlić się, idąc ścieżkami, którymi chodziła wielka Święta Karmelu. Pewnie i tak wielce bym się z tego cieszyła! Czasem jednak wystarczy zrobić ten jeden mały krok do przodu, by zmieniło się tak wiele! Tak często brakuje nam odwagi, ogarnia nas lęk, jakiś wewnętrzny krytyk paraliżujący nasze prawdziwe pragnienia serca. Ale na szczęście Bóg posyła nam dobrych ludzi i swoich świętych, by właśnie oni dodawali nam otuchy!
"Wierny przyjaciel - to mocne oparcie,
kto takie znalazł - skarb znalazł"
(Syr 6,14)
"O każdej porze miej przyjaciela, a bracia mogą być przydatni w różnych potrzebach, po to przecież oni się rodzą"
(Prz 17,17)
CIEKAWOSTKA
Z Karmelem św. Józefa w Toledo związana jest jeszcze jedna karmelitanka, o której pisałam w ramach cyklu #DobreSłowoKarmelu rok temu, dzień po jej liturgicznym wspomnieniu, które przypada 11 września. Mowa o bł. Marii od Jezusa Lopez de Rivas, znanej też jako bł. Maria od Jezusa de Toledo.
Zostawiam o niej kilka słów:
Bł. Maria przyjęta została do Karmelu w Toledo w wieku 17 lat. Jej zdrowie było kruche i współsiostry rozmyślały czy w ogóle powinna zostać, ale św. Teresa, która od samego początku czuła w niej coś wyjątkowego, interweniowała w swoim liście, pisząc, że nawet jeśli Maria miałaby pozostać w łóżku przez całe swoje życie - ona pragnie mieć ją w swoim domu, a klasztor, który będzie ją miał - będzie najszczęśliwszym ze wszystkich.
Coś proroczego było w tych słowach, bo mimo zdrowotnych trudności, Maria od 23 roku życia zajmowała kolejno ważne stanowiska. Miała wielką miłość do Najświętszego Sakramentu i nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Słynęła z głębokiego przeżywania tajemnic Chrystusa. Podczas jednej ze swoich wzniosłych ekstaz, s. Maria błagała Jezusa, aby pozwolił jej zasmakować Jego gorzkiej męki, a On uznał za stosowne obdarzyć ją świętymi stygmatami wraz z niewidzialną koroną cierniową, której ból odczuwała do końca życia.
Jej wiara była wystawiana na próbę. Została oczerniona przez jedną z sióstr i w 1600 r. odwołano ją ze stanowiska przeoryszy. Była to bolesna próba, która trwała prawie 20 lat (!), ale jej pokora, wiara, naśladowanie Chrystusa Ukrzyżowanego dały jej siłę i pokój, by znieść swoje cierpienia z cierpliwością. Po latach została usprawiedliwiona i nie żywiła urazy do tych, którzy ją skrzywdzili.
Sama mawiała:
"...wielką zbrodnią jest brak zaufania Bogu. On jest wszechmocny!"
Dla nas to ogromna lekcja pokory i cierpliwości - zwłaszcza w chwilach ciemności.
"Człowiek cierpliwy lepszy od gwałtownika, a kto panuje nad gniewem mężniejszy od zdobywcy miasta"
(Prz 16,32)
Przy ołtarzu głównym po prawej stronie możecie dostrzec kratę, klauzurę.
Pod nią znajduje się grób bł. Marii od Jezusa.
KATEDRA NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY W TOLEDO
We wpisie nie może zabraknąć kilku słów o gotyckiej katedrze, będącą także siedzibą Archidiecezji Toledo. Katedra jest jednym z najważniejszych przykładów sakralnej architektury gotyckiej w Hiszpanii. Powstała w latach 1227-1493 na fundamentach dawnej katedry wizygockiej z VI wieku, która była później używana jako meczet.
W środku znajdziemy przepiękną, okazałą figurę św. Teresy od Jezusa oraz kilka jej dzieł. Pisma robią wrażenie, jak i cała ogromna budowla. Zwiedzania katedry zajęło nam dwie godziny. Pewnie bylibyśmy tam dłużej, ale jednak na całe Toledo mieliśmy jeden dzień i musieliśmy mądrze dysponować czasem. Naprawdę warto kupić tu bilet!
Słodkie pocieszenie
Na koniec jeszcze kilka słów o kawiarnii z ciasteczkami robionymi przez siostry zakonne z różnych zgromadzeń w Toledo, do której trafiliśmy zaraz po tym, jak straciłam na moment swój entuzjazm, bo... rozwaliłam sobie nowego buta tuż po wyjściu z galerii El Greco! Ha! Taki oto przypadek mi się trafił!
(Mt 5,4)
(Ps 94,19)
I tu zadałabym sobie pytanie: czy warto tracić entuzjazm podczas naszych wymarzonych wyjazdów lub w ogóle w momencie, kiedy dzieje się coś, na co naprawdę długo czekaliśmy tylko dlatego, że jakaś mało znacząca sytuacja wytrąca nas z równowagi? Jasne, że nie warto! Trzeba w takich momentach szybko znaleźć moment na wyciszenie i zapomnieć o tym, co tak naprawdę teraz jest nieistotne. Pijąc tą kawę myślałam sobie: "Luuuudzie! Jestem tutaj! Chodzę wciąż ścieżkami ukochanej Teresy, jest cudowna pogoda, jestem tu z moim Mężem, spełniam marzenia! Przecież zszyję tego buta!".
Zatem , kawa, ciacho, uśmiech, przytulas - i do przodu!
"Oto dzień ustanowiony przez Pana, radujmy się nim i weselmy"
(Ps 118,24)
Warto też tutaj wspomnieć modlitwę św. Teresy:
Niech nic cię nie smuci,
niech nic cię nie przeraża.
Wszystko mija,
lecz Bóg jest niezmienny.
Cierpliwością osiągniesz wszystko,
a temu, kto posiadł Boga, niczego nie braknie.
Bóg sam wystarczy!
(Ps 9,2)
1 komentarzy
Looks wonderful, what a holy Place. Amazing
OdpowiedzUsuńDziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.