Miesiąc maj, szczególnie jego połowa, to okres gdy możemy podziwiać dorodnie kwitnące krzewy bzu. Spacerując ostatnio między takimi alejkami, a także jadąc do ukochanej Czernej dróżkami pobliskich miejscowości, zachwycałam się widokiem fioletowych i białych kwiatów, które dumnie kołysały się na wietrze. Od razu pomyślałam, że to najlepszy czas na książkę od kilku miesięcy cierpliwie czekającą na jej przeczytanie, a sam tytuł idealnie komponuje się z pachnącymi lilakami, które możemy teraz spotkać niemal wszędzie. I tak sięgnęłam po kolejny tytuł Louisy May Alcott, ukochanej amerykańskiej pisarki i twórczyni Małych Kobietek, Pod krzewami bzu. Zupełnie nie wiedziałam czego mogę spodziewać się po tej publikacji z radośnie skaczącym pudlem na okładce, choć serce oczywiście mówiło mi, że autorka na pewno mnie nie zawiedzie. I tak też było. Louisa zabrała mnie do świata pełnego przygód, przyjaźni, nadziei, Bożych interwencji, dobra, humoru ale też trudnych doświadczeń. A wszystkie te historie toczyły się w miejscu, w którym "Wiatr śpiewał kołysankę, szeleszcząc liśćmi bzu".
Podczas spokojnej zabawy sióstr, Bad i Batty, ich ulubionymi lalkami dochodzi do zaskakującej sytuacji, którą trudno wytłumaczyć. Ciasto znajdujące się na stole nagle znika. Szukając złodzieja, który odważył się naruszyć ich przysmak, dziewczynki znajdują pudla, który wesoło oblizuje się przy stole. Mało tego! Zaczyna pokaz zabawnych umiejętności, robiąc na siostrach duże wrażenie! Po chwili jednak pies znika, a wiedzione ciekawością Bad i Betty decydują się za nim pobiec. Gubią jednak przybysza i wracają na miejsce swojej zabawy, gdzie... czeka na nich zupełnie nienaruszone ciasto! Podobnie było z wiaderkiem, które także sobie przywłaszczył podczas przerwy między lekcjami w szkole. Jak on ich tutaj znalazł? Och, miały nadzieję, że i tym razem sprytny pudel odda ich własność. Tego samego dnia, Pani Moss, kochana mama sióstr, postanowiła zająć swoje pociechy inną zabawą i zaprasza ich do wozowni, gdzie czeka na nich obiecany stary powóz, będący obiektem ich marzeń. Szybko wspięły się na pojazd zajmując odpowiednie stanowiska - Bad na siedzenie woźnicy, a Betty na fotel pasażera - aż tu nagle... zaraz, zaraz! Ze środka dobiegło szczekanie, a czyjś cichy głos zaczął szybko uciszać psa. Pani Moss wraz ze swoimi córkami odkrywają, że w starym powozie pomieszkuje chłopiec o imieniu Ben, który jest właścicielem poznanego już wcześniej przez dziewczynki pudla. Ben Brown krótko opowiada swoją historię życia, a patrząca na niego z politowaniem, współczuciem i instynktem macierzyńskim Pani Moss, postanawia szybko pomóc samotnemu młodzieńcowi.
"- Bab, biegnij do pani Barton i poproś o jakieś ubrania, których Billy już nie potrzebuje. Betty, ty idź do Cutterów i opowiedz pannie Clarindy, że potrzebuje kilka koszul z ostatniego wspólnego szycia. Buty, czapki i skarpety też się przydadzą. Biedak naprawdę nie ma niczego" (s. 37)
"Chodźcie błogosławieni mojego Ojca, stańcie się dziedzicami królestwa, przygotowanego dla was do złożenia świata. Bo byłem głodny, i daliście mi jeść; byłem spragniony, i daliście mi pić; przybyszem byłem, a przygarnęliście mnie; nagi - a odzialiście mnie; zachorowałem, i odwiedziliście mnie; znalazłem się w więzieniu, a przyszliście do mnie"
(Mt 25,34-36)
I tak zaczyna się historia pełna ciekawych wątków, morałów, zabawnych sytuacji. Obserwujemy jak tworzą się nowe przyjaźnie, ale też drobne konflity wynikające z pojawiającej się zazdrości, wyobrażeń o drugim człowieku, poczuciu wyższości, niezrozumienia. Choć mówimy o świecie dzieci, to jednak w głowie pojawia się pytanie - kto z nas w swojej codzienności nie mierzy się z podobnymi zdarzeniami, emocjami? Książka Pod krzewami bzu nie jest zatem jedynie publikacją dedykowaną dla młodszego pokolenia. Jeśli znacie pióro Louisy May Alcott, na pewno potraficie wyobrazić sobie do jakiego świata czytelniczego was zaprasza. Pełnego wzruszeń, humoru, radości, ukojenia, przesłań, które poruszają nasze serca.
Czytając Małe kobietki szybko można zauważyć, że autorka skrzętnie potrafi nawiązać do przesłań płynących z kart Pisma Świętego. Stąd między innymi cykl #SłowoZMałymiKobietkami , który w tym roku pojawił się na blogu. W tej publikacji także możemy czytać historię według tego "klucza" czyli przez pryzmat Biblii, więc warto pod ręką mieć Pismo Święte, by zaznaczać biblijne fragmenty pasujące do opowieści.
I tak, jednym z rozdziałów, który szczególnie wyróżnia się takimi morałami jest ten zatytułowany Niedziela. Okazuje się, że Ben nie był nauczony chodzić na nabożeństwo i nie umiał żadnej modlitwy. Przed snem zamiast pacierza mówił jedynie "Teraz idę spać", nie wiedział także, o czym mógłby rozmawiać z Panem. Nie zniechęciło to wcale drogiej Celii opiekującej się chłopcem, tylko z całego serca starała się, by nawrócić zbłąkaną owieczkę. Gdy zatem Ben przejmował się, że nie ma odpowiedniego stroju do kościoła, ona ze spokojem tłumaczyła:
"Boga nie obchodzą nasze ubrania, Ben, a biedni mają takie samo prawo wejść do kościoła, jak ci bogaci" (s. 129)
Czytając to zdanie szybko przypomniałam sobie o fragmencie z Pisma:
"Oświadczam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam oświadczam: łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igły, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego"
(Mt 19,23-34)
Gdy Ben zapytał o swoje słabości i postanowienia z nimi związane, Celia odpowiedziała:
"Obawiam się, że nie damy rady pozbyć się aż tak łatwo naszych przywar. Choć bardzo bym chciała, żeby tak było. Ale wierzę, że jeśli będziesz ponawiał swoje postanowienie i starał się nie przeklinać, uda ci się pokonać ten brzydki zwyczaj szybciej, niż myślisz" (s. 138).
I tu także szybko skojarzyłam pasujący fragment:
"Lecz odpowiedział mi: <<Starczy ci moja łaska, przecież moc w słabości dojrzewa>>. A zatem bardzo chętnie będę się chwalił raczej swymi słabościami, aby moc Chrystusa zamieszkała przy mnie"
(2Kor 12,9)
Warto więc spojrzeć na tą książkę także od tej strony i przy okazji lektury, pracować także ze Słowem.
Na uwagę i krótki komentarz zasługuje ciekawa kreacja bohaterów powieści. Alcott każdej postaci nadała znaczącą rolę i przesłanie, co jest pomocne w dobrym odczytaniu morału całej opowieści. Mamy tu mocno doświadczonego już przez życie młodego Bena, który dzięki swojej odwadze i dobrym ludziom obok, po pewnym czasie jest w stanie zacząć nowe życie, o zupełnie innych wartościach. Mamy Celię i panią Moss, które nie odrzucają młodego włóczęgi, tylko widzą w nim miłego, bystrego chłopca, potrzebującego czułości, opieki i edukacji. Są także rządne przygód siostry, Bab i Betty, które ze szczodrością serca dzielą się swoją mamą z zupełnie obcym dla nich chłopcem. Jest również Thorny, który pod skorupą zarozumialstwa skrywa przyjazne, pełne miłości serce. Nawet pies Sancho pokazuje nam jak bardzo zwierzęta potrafią być wiernymi i oddanymi towarzyszami naszego życia. Patrząc na bohaterów powieści Pod krzewami bzu, możemy z łatwością wyobrazić sobie, że spotykamy ich w naszym codziennym życiu. Czy zawalczylibyśmy o ich przyjaźń?
Przyznam także, że miło czytało mi się opowieść, w której mogłam obserwować jak pięknie rozwijają się relacje międzyludzkie. Między dziećmi była prawdziwa zabawa, która opierała się przede wszystkim na rozmowie, spędzaniu czasu na dworze, wśród natury. Zabawki często musiały stworzyć sobie same, a herbaciane przyjęcia w towarzystwie ukochanych lalek czy próby łucznictwa w lesie były prawdziwą frajdą. I wiem, że nie jest to jedynie fikcją literacką. Chyba wszyscy znamy opowieści naszych bliskich ze starszego pokolenia, że tak właśnie było. Rozmowy, czytane książki w nocy przy płomieniu świecy, szycie i tworzenie nowych zabawek. Umiejętności manualne przychodziły wręcz same - trochę z zaciekawienia, trochę z zaciętości, by stworzyć coś nowego. Szkoda, że musimy o tym pisać w czasie przeszłym. Teraz nasze dzieci otoczone są przedmiotami, kolekcjami lalek z przeróżnych bajek, a rzadko kiedy zainetresują się tym na dłużej niż pół godziny. Często także spotkania rodzinne odbywają się przy dźwiękach telewizji w tle, tak by były wypełniaczem ciszy, która zapada przy stole. Powieść sprawiła, że pojawiła się we mnie refleksja w tym temacie i głębsze przemyślenia. Jest także inspiracją do tego, by coś zmienić - w moim domu, w pokoju moich dzieci, w relacjach.
Zdecydowanie musimy takie historie czytać z wielką uważnością i otwartym sercem, bo prawdziwie mogą nas poruszyć!
Wydawnictwo zadbało także o przepiękne wydanie tej publikacji, z resztą jak wszystkie książki z serii ilustrowanej klasyki, które znajdziemy w ich ofercie.
Jeśli jesteście ciekawi historii, w której biedny, samotny Ben spotyka na swojej drodze dobrych, Bożych ludzi pragnących zmienić jego życie, to pamiętajcie, że jesteście mile widzianymi gośćmi w tej opowieści, bo:
"...ścieżką, na której niegdyś bawiły się dzieci, mógł przywędrować każdy z przybyszy, gdyż nieważne, czy był bogaty czy biedny, stary czy młody, smutny czy radosny, pod krzewami bzu czekało na niego serdeczne powitanie" (s. 397).
"Nikomu niczego nie bądźcie winni z wyjątkiem wzajemnej miłości. Kto miłuje bliźniego, już wypełnił Prawo"
(Rz 13,8)
Przekonajcie się sami
SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autor: Louisa May Alcott
Oprawa: twarda
Data premiery: 2023
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Autor: Louisa May Alcott
Oprawa: twarda
Data premiery: 2023
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
0 komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.