28 mar 2023

#SŁOWOZMAŁYMIKOBIETKAMI - ROZDZIAŁ IX: MEG NA TARGOWISKU PRÓŻNOŚCI

W książce Małe kobietki, w rozdziale Meg na Targowisku Próżności, przeczytamy historię, jak panna March wybrała się na dwa tygodnie rozrywek do luksusowo żyjących państwa Moffatów. Ubrana w najlepszą suknię, rozglądając się po eleganckim, pełnym przepychu domu, pomyślała, że codzienność spędzana w takim otoczeniu musi być przyjemna. Jak się domyślacie, szybko uznała, że taki frywolny styl życia jej odpowiada! Przyjemnie jest przecież wykwintnie jadać, nosić na co dzień najlepsze suknie, wozić się powozem, spędzać czas na świetnej zabawie. Och, jak łatwo się zachłysnąć wszystkimi dobrodziejstwami! Meg znalazła się na najlepszej drodze, by jej się kompletnie przewróciło w głowie. Nowe koleżanki, na pozór miłe, grzeczne i pomocne, okazały się jednak być fałszywe, obgadujące i szemrzące za plecami. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że przebrana w pstrokate stroje, kolorowe piórka, umalowana i uczesana zupełnie inaczej niż na co dzień - nie czuje się sobą. Czy zdarzyło wam się podobnie jak Meg, nie czuć się przy kimś naturalnie i przybierać odpowiednie miny, bo tak będzie lepiej? Czy potrafimy przed drugim człowiekiem być takimi, jakimi jesteśmy przed Panem Bogiem? 


"Nie minęło wiele czasu, a sama zaczęła naśladować sposób bycia swego otoczenia, mówić jak oni, przybierać podobne miny (...). Własny dom był teraz w jej oczach wyblakły i smętny (...) i szybko doszła do wniosku, że pomimo nowych rękawiczek i jedwabnych pończoch jest najbardziej pokrzywdzoną dziewczyną na świecie".

"Zanim kształt ci nadałem w łonie, znałem cię; nim z ciała matki wyszedłeś, poświęciłem cię"
(Jr 1,5)

Meg pragnęła wyglądać pięknie jak z żurnala, przyjmować pochwały i słowa uznania, choć tak naprawdę wcale nie czuła się sobą. Pragnęła tak bardzo przez chwilę innego życia niż jej szara, skromna codzienność. Czasem pewnie sami wyobrażamy sobie, co byśmy zrobili, jakby nasze fundusze były inne, jakbyśmy żyli w innym otoczeniu. Próżność potrafi zmienić nasze serce i spojrzenie na to, co rzeczywiście jest dla nas dobre.



Choć Meg podsłuchała rozmowy swoich nowych koleżanek, które litowały się nad jej biedą, to w kolejnym dniu w ostateczności nie potrafiła odmówić ich propozycji, by pożyczyły jej swoją sukienkę - tak, aby nie musiała wkładać starej, pocerowanej. Pewnie one bardziej by się jej wstydziły, niż sama Meg. Dziewczęta ustroiły ją także w różne błyskotki, makijaż, fryzurę. Namówiły ją także do wystawienia publicznie odkrytych ramion, włożyły pantofelki na obcasie. Choć lustro mówiło jej, że teraz jest prawdziwą pięknością, to jednak nie miała odwagi zejść do sali zabaw. Czuła się sztywno i nie do końca ubrana. Jedna z koleżanek, Sallie, powiedziała jej:

"Nie jesteś ani trochę podobna do siebie, ale wyglądasz bardzo ładnie".

"Wielu już bowiem zepsuło złoto, nawet serca królów wypaczyło"
(Syr 8,2b)

Czy był to dla niej komplement? Myślę sobie, czy ja chciałabym usłyszeć takie słowa? "Nie jesteś ani trochę podobna do siebie". W dzisiejszych czasach ta sytuacja przypomina mi nałożenie filtra na twarz, który bardzo zmienia nasze rysy, przekłamuje rzeczywistość, robi z nas zupełnie inne osoby. Ktoś po drugiej stronie podziwia, jakie jesteśmy piękne, mamy idealną cerę, oczy, rzęsy, a w rzeczywistości, podobnie jak Meg, dajemy się namówić na takiej przebranie. Jesteśmy uczestnikami maskarady.

Laurie, który był także zaproszony na przyjęcie, powiedział Meg bez owiniaja w bawełnę, że nie przypomina dawnej Meg. Wygląda tak dorośle, że aż się jej boi. Później przeprosił za to, że był niemiły, ale wiedziała już przecież w głębi serca, co myśli jej przyjaciel. Podczas rozmowy poprosiła go, by nie mówił nic jej mamie, bo sama wszystko chciałaby opowiedzieć. Do końca jednak korzystała z momentu, że nie jest sobą i postanowiła flirtować, a nawet napić się szampana. Laurie wyraźnie był zgorszony jej zachowaniem. Mimo wszystko był dla niej pomocny.

"Wierny przyjaciel - to mocne oparcie,
kto takie znalazł - skarb znalazł"
(Syr 6,14)

"O każdej porze miej przyjaciela, a bracia mogą być przydatni w różnych potrzebach, po to przecież oni się rodzą"
(Prz 17,17)

Gdy po dwóch tygodniach wróciła do domu, jej głowa była pełna przemyśleń. Kotłowało się w niej to, jakie podejście mają bogaci ludzie do osób biedniejszych. Jakie powstwają plotki na ich temat i nieprawdziwie teorie. Jo zauważyła także, że te dwa tygodnie mocno zmieniły siostrę, która tak naprawdę stęskniła się za swoim spokojnym domkiem.

"Jeden dzień na Twoich dziedzińcach jest lepszy niż innych tysiące; 
Wolałbym być zepchniętym gdzieś do kąta w domu Boga, niż mieszkać w komnatach przestępców"
(Ps 84,11)

Pani March postanowiła zatem podzielić się swoją mądrością na temat planu ich wychowania. Bardzo piękne były to słowa do córek:

"Mam w stosunku do was, moje dziewczynki, pewne ambicje, ale nie zależy mi, byście zabłysły w świecie, poślubiły bogatych ludzi, tylko ze względu na ich majątek czy wspaniałe rezydencje, które nie mogą być prawdziwymi domami, jeśli zabraknie w nich miłości. Pieniądze to potrzebna i użyteczna rzecz, a gdy się ich dobrze używa, można dzięki nim dokonać szlachetnych rzeczy, ale nigdy nie chciałam, żebyście uważały je za swoje główne czy jedyne dążenie. Wolę was widzieć jako żony biedaków, jeśli tylko będziecie szczęśliwe i kochane, niż jako królowe bez szacunku do siebie i spokoju ducha".

"Oświadczam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam oświadczam: łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igły, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego"
(Mt 19,23)

"Nie opierajcie swoich nadziei na dopuszczaniu się krzywdy, nie budujcie swych marzeń na grabieży; jeśli nawet napływa bogactwo, nie przywiązujcie do niego serca"
(Ps 62,11)

* * *

Biblijnym przykładem takiej osoby, która wiedziała kim jest, ale także wiedziała, kim nie jest - jest Jan Chrzciciel. W Ewangelii wg. św. Łukasza przeczytamy:

"Ponieważ lud pełen był jakiegoś oczekiwania i wszyscy zastanawiali się w swoich sercach nad Janem, czy nie jest on Mesjaszem, Jan wyjaśnił wszystkim, mówiąc: "Ja was chrzczę wodą, idzie natomiast mocniejszy ode mnie i ja nie jestem godny, aby rozwiązać rzemień Jego sandałów"
(Łk 1,15)

Ciekawe, że najpierw został on oceniony jako Mesjasz, a ostatecznie trafił do więzienia, bo miał odwagę upomnieć się o Boże prawo. Niezależnie od sytuacji był wierny swojemu powołaniu i temu, co i kogo ma w sercu. 

A jak jest z nami? Czy znamy swoje powołanie, czy jak zagubiona Meg przybieramy odpowiednie miny, naśladując sposób bycia otoczenia, bo chcemy choć na chwilę poczuć się jak ktoś inny przypodobać się osobie, która robi na nas wrażenie i nawet zmieniamy swój sposób wypowiedzi? 



Czytając niedawno Księgę Życia, św. Teresy od Jezusa, trafiłam na fragment, w którym sama opisuje czas, gdy przebywała na swoim własnym "Targowisku Próżności". Po latach, tak wspominała ten czas:

"Zaczęłam się stroić, gdyż chciałam się podobać wykwintnością. Bardzo dbałam o utrzymanie rąk i układanie włosów. Używałam pachnideł i wszelkiego rodzaju próżności, na jakie się zdobyć mogłam. Było ich wiele, bo w tych rzeczach byłam bardzo ciekawa i przemyślna. Przez wiele lat trwało we mnie to wygórowane upodobanie w przesadnej wykwintności i innych takich rzeczach, w których wówczas nie widziałam najmniejszego grzechu. Teraz widzę, ile w tym musiało być złego. Nie miałam w tym złego zamiaru anie też nie chciałam, by ktoś przeze mnie obrażał Boga".

Teresa nie oceniała pozytywnie czasu swojej młodzieńczej "frywolności", choć tak naprawdę zachowywała się jak przeciętna nastolatka będąca w jej wieku. W swoim popularnym dziele pozostawiła także cenną radę dla rodziców, wychowujących swoje dzieci:

"Gdyby mnie zapytano, radziłabym rodzicom, aby szczególną uwagę zwrócili na to, z jakimi osobami przebywają ich dzieci w wieku młodzieńczym. Z tego bowiem źródła mogą wynikać wielkie szkody. Natura bowiem człowieka więcej do złego jest skłonna niż do dobrego". 

I w innym miejscu pisze także:

"Z przerażeniem nieraz myślę o tym, jaką szkodę może wyrządzić złe towarzystwo. Nie uwierzyłabym, gdyby mnie nie nauczyło własne doświadczenie. Szczególnie w młodym wieku szkody są wielkie. Pragnęłabym, by wszyscy rodzice, ostrzeżeni moim przykładem, szczególnie na to uważali. (...) Zrozumiałam, jak wielką łaskę Bóg czyni człowiekowi, gdy go otacza towarzystwem dobrych ludzi".

"Niechże cię doświadczę uciechami; spójrz to dobre". Ale i to była marność.
Śmiechom powiedziałem: "Pomyłka"!
A weselom: "I co tym osiągniesz?"
Pomyślałem sobie w sercu, żeby się wprawić w picie wina - 
a przecież me serce kierowało się mądrością - 
i żeby trzymać się głupoty, dopóki nie doświadczę, co jest dobrem dla synów ludzkich"
(Koh 2,1-3)

Myślę, że przytoczone cytaty i fragmenty zapisków z Księgi życia, bardzo dobrze oddają problem Meg, jaki poznajemy w IX rozdziale Małych kobietek. Sama zapragnęła próżnego życia, uciech, rozrywek, a w głębi serca wiedziała, że nie jest to dobre. Wszystko jednak zależy od towarzystwa, w jakim się obracamy. Czy wyjdzie nam na dobre udawanie przy kimś, że jesteśmy inni? Przecież po czasie i tak wyjdzie nasza prawdziwa natura! Czy prawdziwy przyjaciel zrobiłby z nas pośmiewisko i karykaturalnie przebrał i pomalował na spotkanie towarzyskie, na którym bardzo nam zależy? Och, nie! Wybrałby nam najpiękniejszy strój i najlepszego fryzjera  w mieście! Czy posługiwałby się nami wyłącznie dla własnych korzyści czy plotek? Chyba znacie odpowiedź...

Przyznam, że ten rozdział jest jednym z moich ulubionych. Ma wiele mądrości i bardzo skłania do przemyśleń, a fragmenty zapisków św. Teresy z Avila są kropką nad "i" w całych rozważaniach!

Błogosławię, jeśli doczytaliście do końca! ♥



1 komentarzy

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.