Wielki Post jest czasem wyciszenia, refleksji, nawrócenia, przygotowania, by jeszcze świadomiej przeżywać największą tajemnicę naszej wiary - pamiątkę Męki i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. To także czas modlitwy, pokuty i jałmużny - często także poszukiwania takich przestrzeni w sobie, które wymagają pracy, duchowej odnowy. Z racji tego, że w moim życiu mocno doświadczam działania Świętych - czuję ich wstawiennictwo, obecność, z niektórymi z nich mam głębszą relację - to od kilku dni przed rozpoczęciem Wielkiego Postu zastanawiałam się czy wybierać sobie dodatkowego patrona na ten czas. Gdy o tym dłużej rozmyślałam, nikt szczególny nie przychodził mi do głowy. Raczej planowałam intensywniej poznawać św. s. Faustynę i służebnicę Bożą s. Leonię Marię Nastał. Ale to były moje plany. Proste, spokojne, bezpieczne - bo już przecież trochę je znam, mam o nich kilka książek, Dzienniki. Jest dobrze tak, jak jest - przecież nie można tak wiele na siebie brać, żeby nie skutkowało to "duchowym obżarstwem", przebodźcowaniem. Kilka dni temu, robiąc porządki w sklepikowej szafie, spojrzałam na naklejkę św. Weroniki, którą narysowałam rok temu. Gdzieś poczułam wewnętrznie, że to imię mnie poruszyło, że może właśnie to jest ten czas, by lepiej ją poznać. Wpisałam zatem w wyszukiwarkę hasło „św. Weronika”, ale przeglądając kilka wyników trafiłam na św. Weronikę Giuliani. Mniszkę, klaryskę kapucynkę, mistyczkę, stygmatyczkę - choć wtedy w mojej głowie wybrzmiewało tylko jedno zdanie: Nic o niej nie wiem. Ale ze Świętymi tak już jest, że może oni wiedzą już coś o nas - i dzięki ich obcowaniu - mamy możliwość do stanięcia w prawdzie o nas samych?
Zaczęłam zatem szukać w sieci jakichś informacji o św. Weronice Giuliani, zwłaszcza książek. Zwróciłam szczególnie uwagę na spisane przez nią Dzienniki, wydane u nas nakładem Wydawnictwa M. Pod jednym z Instagramowych wpisów na profilu wydawnictwa na temat tych publikacji, przeczytałam komentarz, że jest Dziennik życia wewnętrznego św. Weroniki to idealna publikacja na okres Wielkiego Postu. Potraktowałam to jako zaproszenie, które oczywiście z ekscytacją przyjęłam.
Kraków to piękne miasto. Bogate w wielu bliskich mi Świętych! Jak wiecie odwiedzam tu ukochaną św. Ritę, św. Tereskę od Dzieciątka Jezus i innych Świętych Karmelu. Jest tu Aniela Salawa, św. s. Faustyna, piękny obraz św. Filipa Neri - mogłabym tak wyliczać patronów, którzy mi towarzyszą. Sprawdziłam więc późnym wieczorem w sobotę czy w Krakowie mam jakieś ślady św. Weroniki Giuliani. Okazało się, że moje ukochane miasto ma zarówno Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów przy ul. Loretańskiej, jak i Klasztor Mniszek Klarysek Kapucynek na Rżąckiej. W sercu poczułam pragnienie, by wybrać się do sióstr, gdzie jak wyczytałam znajdują się relikwie mojej patronki.
Niewiele się zastanawiając napisałam wiadomość na Instagramowym koncie sióstr Kapucynek czy jest u nich Msza Święta, w której mogą uczestniczyć osoby z zewnątrz, bo w sieci nie mogłam doszukać się takiej informacji. Zapytałam także czy na miejscu mogę kupić jakieś książki związane ze św. Weronikią Giuliani, bo będzie moją towarzyszką w okresie Wielkiego Postu i chciałabym ją bliżej poznać. W niedzielę z samego rana dostałam odpowiedź od s. Judyty, że oczywiście można uczestniczyć w Eucharystii każdego dnia o godzinie 7:00, a w niedziele o godz. 8:30. Po Mszy wystawiany jest Najświętszy Sakrament i spokojnie można wtedy podjechać, by spędzić czas z Jezusem. Biorąc pod uwagę okolicę, w której mieszkam i późną już godzinę, abym dotarła na Mszę, postanowiłam, że najpierw odwiedzę Kościół Kapucynów Zwiastowania NMP na Loretańskiej, a później komunikacją dostanę się na Rżącką (no nie powiem, odważny był to plan jak na deszczową niedzielę). Podczas Mszy Świętej u Kapucynów miałam możliwość spowiedzi przed Wielkim Postem, wysłuchania pięknego kazania - jakby do mnie kierowanego - o miłowaniu nieprzyjaciół. Siedząc w bocznej ławce zastanawiałam się, czy dobrze rozeznałam patronkę na ten szczególny okres liturgiczny. Długo nie musiałam czekać na potwierdzenie, bo gdy tylko się obróciłam w lewo, zobaczyłam obraz z moim ukochanym wizerunkiem Małej Tereski - z krzyżem i różami, lekko uśmiechniętej. Poczułam, że idę dobrą drogą.
(Ps 77,14)
Nabierz odwagi i wyczekuj Pana!"
(Ps 27,14)
0 komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.