24 sty 2023

#SŁOWOZMAŁYMIKOBIETKAMI - ROZDZIAŁ III: MŁODY LAURENCE

Kolejny rozdział powieści Louisy May Alcott rozpoczyna się błogim widokiem, kiedy to Jo otulona szalem siedzi w starej sofie i chrupiąc jabłka zaczytuje się w Dziedzicu Redclyffe'u. Któż z nas w pędzie swojej codzienności nie marzy czasem, by wygodnie rozsiąść się w fotelu w towarzystwie ukochanej lektury? Jo pragnęła jedynie rozkoszować się ciszą i chwilą na czytanie, jednak wiemy, że takie urocze dla nas momenty często przerywane są przez osoby trzecie. I tak, w tej oto sytuacji, nagle przed nią pojawiła się Meg, która z radością wykrzykiwała, że nareszcie dotarło do nich zaproszenie od pani Gardiner na "skromne przyjęcie w wigilię Nowego Roku". Bilecik adresowany był do Josephine oraz Margaret - dwie siostry, które były swoimi przeciwieństwami. Meg, zwracała uwagę na piękny ubiór, modne dodatki, znała się także na dobrym wychowaniu, wiedziała, jak należy się zachować na takich spotkaniach. Z kolei Jo, nie dbała o to, w co będzie ubrana, kierowała się zwykle wygodą i nie interesowała się przesadnym strojeniem. Czy wyobrażacie sobie ich wspólne przygotowania do tego wyjścia? Ja kolejny raz uśmiałam się do łez, czytając ten rozdział!



W dniu przyjęcia dwie młodsze siostry pomagały starszym wyszykować się na przyjęcie. Wiedziały, że nie mają strojnych sukien, więc starały się fryzurą i dodatkami, które też nie były wyszukane, stworzyć ładne kreacje. Meg wymarzyła sobie loczki wokół twarzy, więc Jo wpadła na pomysł, by kilka pasm zakręcić na papiloty i ścisnąć gorącymi szczypcami. I tu pada moje ulubione pytanie zadane przez Beth:

- Czy powinny się tak dymić?

Zawsze w tym momencie wyobrażam sobie tą scenę i śmieję się, widząc przed oczami przypalone włosy Meg, która przecież chciała być taka elegancka! Siostry oczywiście próbują ratować sytuację, pocieszają ją, starają się nie sprawić przykrości, nie śmiać się, by nie czuła się niekomfortowo. Beth z troską podeszła także do siostry i ucałowała ją, co było bardzo miłym gestem.

"Pocieszcie, pocieszcie mój lud! - mówi Bóg"
(Iz 40,1)



Kolejne sceny to wciąż przygotowania sióstr do wielkiego wyjścia. Z racji tego, że nie miały dwóch par czystych rękawiczek to postanowiły wymienić się i założyć jedną czystą, a poplamioną trzymać w drugiej ręce. Choć oczywiście to kolejna zabawna scena to widać jak jedna drugą nie zostawia "na lodzie" i każda z nich w jakiś sposób się wspiera. Jo - nie lubi przyjęć i mogłaby przecież zostać w domu, ale robi to bardziej dla siostry niż dla siebie i decydyje się jej towarzyszyć. Meg wolałaby mieć z pewnością komplet swoich czystych rękawiczek na sobie, ale podzieliła się z siostrą, której para była poplamiona. Udzielała także cennych wskazówek Jo, dotyczących postawy, a ta dziwiła się skąd ona właściwie to wszystko wie. Zatem możemy tu zaobserwować wzajemnie wsparcie, wyrzeczenia, dobre uczynki, pomoc.

"Tak wszystko ludziom czyńcie, jak chcielibyście, aby wam czynili"
(Mt 7,12)

"Jeśli któraś o bliskich się nie troszczy , a zwłaszcza w rodzinie, ta jest zaprzańcem w wierze i gorsza od niewierzącej"
(1Tm 5,8)

"Oświadczam wam, że ile razy robiliście [coś] dla jednego z tych moich najmniejszych braci, dla mnie robiliście" 
(Mt 25,40)

"Nie zapominajcie o dobroczynności i solidarności, bo takie właśnie ofiary miłe są Bogu"
(Hbr 13,16)




Gdy już były na przyjęciu, Meg szybko odnalazła się w towarzystwie i nie czuła skepowania, bo już wcześniej znała córki pani Gardiner. Natomiast Jo, która nie przepadała za towarzystwem dziewcząt i nie gustowała też w ploteczkach - "stała sztywno, oparta o ścianę i czuła się tak obco jak słoń w składzie porcelany".

I tak sobie myślę, że na pewno wiele razy w naszym życiu doświadczaliśmy podobnych uczuć, jakie teraz miała Jo. Przede wszystkim w momencie, gdy jesteśmy wśród całkiem nowych ludzi, którzy się już dobrze znają, rozmawiają ze sobą, opowiadają sobie historie z życia, a my nie wiemy czy możemy także słuchać, czy może powinniśmy wyjść? Czuła się więc na pewno skrępowana, onieśmielona, może nawet zawstydzona, kompletnie niepasująca do całej reszty bawiących się. Jedno jest pewne - nie czuła się sobą i jedyne, o czym marzyła to chwilowe schowanie się w miejsce, w którym nie będzie jej widać. I tak też zrobiła wślizgując się do osłoniętej storą wnęki.

A co robi Pan Bóg w takich sytuacjach? Zsyła nam dobre anioły!

"Zamierzała podglądać stamtąd tańczące pary i świetnie się przy tym bawić, ale na nieszczęście ktoś inny wcześmniej wpadł na ten sam pomysł i Jo stanęła oko w oko z młodym Laurence'em".

"Nie przystąpi do ciebie żadne złom żadna plaga się nie zbliży do twojego namiotu, bo swoim aniołom da nakaz co do ciebie, że mają cię strzec na wszystkich twych drogach"
(91,10-11)

I tak Jo poznaje Lauriego, swojego sąsiada i zarazem wnuka pana Laurenca, dzięki któremu cała jej rodzina miała wspaniałe (i smakowite) Boże Narodzenie. Od razu złapali ze sobą kontakt, w rozmowie pojawiały się żarty, opowiastki, swobodny ton wypowiedzi. Nawet jeśli Jo wyrwało się niestosowne według niej słowo, to Laurie nie zwracał na to uwagi, a nawet pod nosem się lekko uśmiechał. Pojawiły się między nimi pierwsze tajemnice, a nawet wspólny taniec. Czuli się w swoim towarzystwie swobodnie. Byli sobą. 

"Chcę Cię wysławiać za to, że tak podnym podziwu mnie uczyniłeś, Twe dzieła są tak cudowne, a moja dusza może je dokładnie poznawać"
(Ps 139,14)

"Bo Jego dziełem jesteśmy! Stworzeni zostaliśmy z Chrystusie Jezusie z myślą o dobrych czynach,  które Bóg wcześniej uczynił możliwymi do wykonania, abyśmy się w nich ćwiczyli"
(Ef 2,10)


W pewnej chwili pojawiła się Meg, która gestem przywołała siostrę. Dała jej znać, że podczas tańca uszkodziła kostkę i nie może chodzić. Martwiła się, że przez ból będzie jej ciężko dotrzeć pieszo do domu, bo niestety powóz był dla nich zbyt drogi. Meg poprosiła Jo o przyniesienie kawy z jadalni. Tam oczywiście miała swoje przygody - rozlała jedną filiżankę, poplamiła sukienkę i rękawiczkę siostry. Czuła się jak oferma, która znów narobiła kłopotu. I znów Pan podesłał jaj Anioła-Lauriego, który przyjaznym głosem zapytał, czy może ją obsłużyć. W ręce trzymał lody i kawę, które domyślił się, miał zanieść siostrze Jo. Meg uznała Lauriego także za "miłego chłopca", bo był dla nich bardzo pomocny.

"O każdej porze miej przyjaciela, a bracia mogą być przydatni w różnych potrzebach, po to przecież oni się rodzą"
(Prz 17,17)






Gdy kostka Meg znów dała o sobie znać, Jo chciała jednak złapać dla nich powóz. I obok znów pojawił się Laurie, po którego powóz właśnie nadjechał. Bez zastanowienia zaproponował siostrom podwózkę do domu - przecież i tak mieszkają obok siebie. Dziewczęta, wraz z Hanną, która po nich przyszła, z radością skorzystały z tej pomocy. 

I tu kojarzy mi się taki anielski cytat z Księgi Tobiasza, który idealnie pasuje do tej sytuacji:

"Nie martw się. Nie bój się o nich, siostro. Dobry anioł będzie szedł z nim i jego podróż będzie szczęśliwa. Wróci w zdrowiu"
(Tb 5,22)

Pan Bóg przychodzi do nas najczęściej w drugim człowieku - jakby wysyłał do nas swojego anioła, który ma się nami zaopiekować. I w znajomości Lauriego z siostrami, w tych pechowych przypadkach, które mają miejsce na przyjęciu, mają jego wsparcie, empatię, pomoc, dobre słowo, pocieszenie. Dla Jo było to na pewno ważne spotkanie i początek pięknej przyjaźni - w miejscu, gdzie nie czuła się sobą, nagle miała osobę, która miała podobne odczucia i przy której mogła czuć się swobodnie. Laurie zatroszczył się o swoje sąsiadki, a co najważniejsze, zadbał, by bezpiecznie wróciły do domu. Bardzo mnie to ujęło. Pokazuje, jak drobne gesty, pełne dobroci, względem drugiego człowieka są ważne, ile zmieniają, jak wiele mówią o sercu osoby, które je wykonuje. 

Czy także dbamy o nasze serca? Czy sprawiamy, by przyjaciele czuli się przy nas swobodnie, w pełni sobą? Czy zawsze mogą liczyć na naszą pomoc i empatię? Czy w naszych relacjach nie brakuje poczucia humoru i wesołych momentów? 

Błogosławię, jeśli doczytaliście do końca! ♥

Tak wszystko ludziom czyńcie, jak chcielibyście, aby wam czynili"
(Mt 7,12)

"Do tego samego miejsca doszedł też odbywający podróż Samarytanin i wzruszył się , gdy zobaczył. Przybliżył się opatrzył jego rany, lejąc na nie oliwę i wino, wsadził go na swoje bydlęm zawiózł go do zajazdu i zajął się nim"
(Łk10, 33-34)





0 komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.