Wielokrotnie dostaję wiadomości od czytelników mojego bloga z pytaniem, którą Biblię najlepiej jest wybrać? Jakie tłumaczenie jest najlepsze, które najbardziej przyjazne, a może jest takie, którego nie polecam? I ja oczywiście rozumiem, że te rozterki wynikają z pragnienia zrozumienia tekstu Pisma Świętego w jak największym stopniu, każdy chce, aby ta Biblia była taka osobista, piękna, zachęcająca do otworzenia - ja sama także posiadam kilka wydań - ale zawsze powtarzam przyjaźnie, o czym sama staram się pamiętać, że Słowo jest Słowem. Dla Boga nie ma różnicy czy będziemy czytać Biblię w kolorze różowym, niebieskim, czy w konkretnym tłumaczeniu - to, że już mamy chęci i czytamy - to dla Niego wspaniała wiadomość, bo przecież spędzamy wtedy wspólnie czas, budujemy relację. I tu w zasadzie także nie chodzi nawet o to czy my tę Biblię mamy czytać, tylko jak ją czytać. Po co w ogóle karmić się Słowem Bożym? Czego wymaga ode mnie czytanie Pisma Świętego? Jak wygląda nasze życie w świetle Słowa? Odpowiedzi na te pytania proponuje nam abp Grzegorz Ryś w swojej najnowszej książce Weź i słuchaj. O piśmie, które staje się Słowem. To lektura, która zdecydowanie przypomina nam o najważniejszym przesłaniu, o jakim zapewne stale zapominamy. Mianowicie, "jeśli weźmiemy Biblię do ręki, usłyszymy, że jesteśmy bardzo potrzebni, że jesteśmy chciani, że jesteśmy w sposób aktualny teraz stwarzani. Każdy z nas istnieje dlatego, że Bóg go chce w tej chwili" (s. 10).
Moje działania w internecie w pewnym stopniu opierają się na rozważaniach Słowa więc tematyka tej książki szczególnie mnie zainteresowała. I to nie jest absolutnie tak, że skoro podejmuję temat czytania Ewangelii to już nie muszę wiedzieć nic na ten temat. Ja przecież stale się rozwijam, uczę się, jak to robić, szukam inspiracji, otwieram się na Słowo. Jeśli czegoś nie rozumiem, staram się posiłkować komentarzami. A tyle, ile już z niego rozumiem, wcielam w swoje życie. Jak podkreśla abp Ryś, pamiętajmy o tym, że Bóg mówi do nas słowem Biblii, dlatego warto czytać Biblię, żeby Bóg nam przeczytał nasze życie swoim słowem.
W początkowym podrozdziale zakreśliłam sobie zdania, które dają do myślenia w kontekście samej lektury Biblii.
"Czytanie Pisma Świętego wymaga podwójnego otwarcia. Pierwsze potrzebne otwarcie to otwarcie Pisma. A drugie otwarcie, również potrzebne, to otwarcie umysłu" (s. 16).
Ja dodałabym jeszcze od siebie trzecie otwarcie - otwarcie serca. Jeśli z miłością, skupieniem, zaangażowaniem podejdziemy do lektury Słowa Bożego to z pewnością rozwiniejmy w sobie tę umiejętność. A pomoże nam w tym metoda skrutacji - forma modlitwy polegająca na szukaniu, zgłębianiu Słowa, które dałoby nam życie. To przede wszystkim forma modlitwy, podczas której doświadczamy spotkania z Jezusem. Autor podkreśla w swojej książce, że czasem jednak jest tak, że my czytamy wybrany fragment kilka razy i wciąż nie wiemy, co Bóg do nas mówi. Zderzamy się z milczeniem z Jego strony i co wtedy robić? Modlić się, prosić, aby coś do nas powiedział, aby dał nam znak, za którym mamy iść.
"Czasami nie ma nowego słowa na ten moment, bo już mamy słowo, które zostało nam zadane, a jeszcze go nie przetrawiliśmy, jeszcze się nim nie modliliśmy. Wróć wtedy do tekstu, który przemówił do ciebie jako ostatni - bo to jest właśnie poddanie się skrutacji, czyli wtedy Bóg jest tym, który cię skrutuje, a nie ty skrutujesz Pismo" (s. 39).
Istotny problem, jaki jeszcze został poruszony odnośnie interpretacji Słowa Bożego to nie zawsze samo rozumienie Pisma; "czasem problemem jest przyjęcie Pisma, które już rozumiem, ale jest mi bardzo trudno je przyjąć” (s. 18) . A jest nam trudno, bo Pismo skierowane jest do nas w związku z grzechami jakie popełniamy.
1 komentarzy
Ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.