Kamil Mętel, a właściwie Marcel Kamil, choć sam bardziej przepada za swoim drugim imieniem, z zawodu programista (ale czy z zamiłowania?), pochodzi z zamożnej rodziny. Właściwie z nikim nie wiąże go bliska, przyjacielska relacja prócz ukochanej babci Matyldy, mieszkającej na spokojnej wsi. Jego mama kochała miasto, a już najbardziej łatwy dostęp do fryzjera i kosmetyczki, ojciec nieustannie zajęty był pracą, a z siostrą nie miał wspólnego języka. Sam uwielbiał spędzać czas z dala od miasta, dlatego jako jedyny chętnie odwiedzał swoją babcię.
"Wracając kiedyś z jednej z filii banku na Żuławach, dostrzegł z drogi ciekawy, choć zrujnowany dom podcieniowy. Nie wiedział, co go w nim tak zachwyciło, mimo to włączył kierunkowskaz, wjechał na szutrową drogę, z obu stron obsadzoną drobnymi lipami i... przepadł całkowicie" (s. 33).
Właściwie tak zaczyna się nowy etap w jego życiu, wymagający wielu przemyślanych decyzji. Historia Żuław na tyle zachwyca Kamila, że postanawia wybudować w Krasnymstawie gospodę z regionalnymi potrawami. Czy będzie to inwestycja na przyszłość? W jakich okolicznościach poznają się główni bohaterzy powieści?
Prócz wiodących postaci, których losy będziemy poznawać w każdym kolejnym tomie, mamy także sporo bohaterów pobocznych. Szczgólną sympatią darzę tych w starszym wieku, mających już za sobą niejedną ciekawą historię. To na przykład babcia Matylda, pan Bronek, pomocny sąsiad, a także pani Rozalia, zatrudniona jako kucharka w gospodzie. Przyznam, że uwielbiam bardzo ten klimat, który autorka wprowadza w swoich książkach - dodatkowe wątki, często z przełości, które mają swoje konsekwencje dzisiaj. Sylwia dzięki takim zabiegom pokazuje, jak doświadczenia starszych osób mogą być pomocne młodemu pokoleniu. Ich życiowa mądrość, porady nie są tylko sentymentalną paplaniną, a niosą cenne przesłanie i dają do myślenia. Oczywiście, czym byłaby prawdziwa wieś bez zrzędliwej, ciekawskiej i niesympatycznej kobieciny, interesującej się głównie cudzym życiem, niż swoim? Zapewniam, że w powieści Krok do miłości znajdzie się taka gwiazda! Czy zdradzę zbyt wiele, jeśli zapowiem kolejnego bohatera książki, którego ciężko dostrzec gołym okiem? Sprawia, że w starym, opuszczonym domu, za którym kryje się nieszczęśliwa miłość z dawnych lat, porcelana sama się tłucze, drzwi same zamykają, a odwiedzających tam gości wita przejmujący chłód...
Pisarka z Powiśla znana jest z miłości do swojego regionu. Interesuje się historią, uwielbia "jak w kuchni jej coś pyrka", robić przetwory... i właśnie tą prawdziwość, autentyczność stara się przelewać na papier w każdej swojej powieści. Wyszukuje ciekawe wątki historyczne z danej okolicy, opisuje regionalne dania tak, że ma się ochotę czym prędzej tego skosztować! Jest taki fragment, w którym Pani Rozalia proponuje zupy do menu gospody:
"- Oczywiście zupa rakowa to musi być. Tu kiedyś było tyle raków, że każdy mógł sobie do woli zbierać. Ludzie całymi koszami do domów je zanosili - powiedziała Rozalia.
- Tak, też o niej myślałem - odpowiedział z zadowoleniem Kamil.
- No i brukwiowa, bo to taka biedna zupa. Dawniej ciągle się ją jadło. Dzisiaj mało kto ją gotuje, a jest zdrowa. I smakuje dobrze - Popatrzyła wyczekująco na szefa, czy zaaprobuje pomysł" (s. 75).
Powieści wychodzące spod pióra Sylwii Kubik mają w sobie coś niezwykłego. Coś, co nie pozwala odłożyć książki na nocną szafkę, chociaż zegar bezlitośnie pokazuje godzinę 03:00. Dawno nie miałam tak, żeby powieść wciągnęła mnie tak mocno - i jest to bardzo miłe uczucie! Serdecznie polecam żuławską serię na nadchodzące jesienne wieczory.
SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autor: Sylwia Kubik
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron:
Data premiery:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
0 komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.