O ogromnej sile oddziaływania proroka z Neapolu na wyobraźnię, wiarę, duchowość i zaufanie Bogu chyba nie muszę pisać. Wiemy, jak ważna jest postać o. Dolindo, gdy mówimy o ewangelizacji, nauce modlitwy, przyjmowaniu cierpienia z pokorą. Mam wrażenie, że nieustannie odkrywamy o nim coś nowego - właściwie nie tylko o nim, jako o człowieku, ale przede wszystkim o jego pełnych miłości do Jezusa świadectw wiary. Po lekturze książki Jezus do duszy. Modlitwy i immaginette o. Dolindo, autorstwa Joanny Bątkiewicz-Brożek, czuję się ubogacona. Można tę pozycję określić jako mały podręcznik inicjacji chrześcijańskiej, w którym przeczytamy o nadziei życia wiecznego, którą możemy pielęgnować przez praktykowanie Ewangelii na co dzień, ufności Bogu, modlitwie i pokucie, za którą powinniśmy być wdzięczni. Autorka zaprasza nas do skosztowania duchowego pokarmu, który przygotował nam skromny i pokorny kapłan, o. Dolindo Ruotolo.
Nie da się nie zatrzymać na moment nad samą okładką tej książki. Wizerunek Najświętszego Oblicza Jezusa z Neapolu zamieszczony został dzięki uprzejmości i zgodzie Anny Laporty, córki Lucii Altomare Laporty, której sam o. Dolindo zlecił namalowanie tego dzieła na płótnie. Tak widział i opisywał Go mistyk:
"Ma soczyście błękitne oczy, jakby większe niż zazwyczaj. Delikatne a zarazem wyraziste rysy twarzy, w owalnej linii bardzo przypominającej twarz Chrystusa z Całunu Turyńskiego. Delikatnie pofalowane kasztanowe włosy, miejscami z jaśniejszymi refleksami, przedzielone równym przedziałkiem opadają na ramiona. Śniada cera, wyrazisty wąs i broda. Z Jego twarzy i całego Jego oblicza bije światło" (s. 33).
Pewnego razu, a dokładniej w styczniu 1914 roku, o. Dolindo głosił kazania w neapolitańskim, małym kościółku Santissimo Nome di Gesu. Z każdym dniem kościół zaczął się wypełniać - do tego stopnia, że nawet sporo osób stało na zewnątrz, gdzie panował styczniowy chłód. Sługa Boży pomyślał, że chciałby podarować słuchaczom coś na piśmie, celem utrwalenia kazania, z nadzieją na lepszy owoc wspólnych spotkań. I tak powstał pomysł na słynne immaginette. Ojciec Dolindo mówił na nie "obrazeczki", z jednej strony z wizerunkiem świętych, Matki Bożej czy samego Jezusa, a z drugiej tekst spisany przez samego mistyka. Mówi się, że to prawdziwe duchowe klejnoty z Neapolu, bo treść spisywana była najczęściej przed tabernakulum. Ks. Dolindo kupował całe paczki takich obrazków i zwykle nosił je w swoim brewiarzu, jakby chciał być zawsze w gotowości, aż przyjdzie natchnienie do napisania kilku słów na ich odwrocie. W ten oto sposób Bóg mówił przez Sługę Bożego.
W książce znajdziemy rozdział poświęcony właśnie tym poruszającym słowom, proroczym przesłaniom Jezus do duszy, które ks. Dolindo przekazywał wiernym za pomocą immaginette. Pochodzą one z unikatowych przekazanych autorce "obrazeczków" kilku córek i synów duchowych ks. Dolindo Ruotolo, a także z jej prywatnego archiwum. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam te teksty, starając się je także rozważać. Podkreślałam również fragmenty, które najbardziej mnie urzekły i sprawiły, że poczułam w moim sercu błogi spokój. Są to między innymi słowa Jezusa, który łagodnie przypomina o tym, abyśmy nie byli nieufni wobec modlitwy, zwłaszcza wtedy, gdy mamy wrażenie, że zostaje ona niewysłuchana. To również słowa Maryi, która pięknie opowiada o Różańcu, modlitwie powszechnej miłości i komunikatorze przyjaźni.
Kolejna część tej lektury składa się z modlitw, historii życia kapłana oraz jego komentarzy do immaginette. Piękne pada tam zdanie, że "Życie ks. Dolindo było jednym wielkim aktem zawierzenia" (s. 121). Mottem i stylem jego życia zostało wezwanie "Jezu, Ty się tym zajmij", a esencją jest miłość do woli Bożej. Można dowiedzieć się z tej lektury o wielu cudownych wydarzeniach z życia mistyka (np. w odpowiednim momencie jego życia otrzymał w jałmużnie nowe ubranie, kapelusz i buty) oraz zapoznać się z poruszającymi aktami oddania i zawierzenia. Ujął mnie również fragment, w którym wspomina czasy, gdy jako trzyletni chłopiec przyglądał się swojej mamie odmawiającej Różaniec o świcie. Ta codzienność przywołuje mu również w pamięci zapach kawy, która w tym czasie parzyła się w kawiarce. Wzrusza mnie to wspomnienie, ponieważ moja trzylatka, gdy tylko zobaczy u kogoś różaniec (lub wszystko, co zawiera koraliki) ogłasza głośno, że ten różaniec na pewno jest jej mamy.
To kolejna książka autorstwa Joanny Bątkiewicz-Brożek, którą miałam okazję przeczytać (wcześniej była to pozycja Jezu, ratuj!, o której pisałam TUTAJ) i ponownie jestem zachwycona. Widać, jak ważny jest o. Dolindo w jej życiu, ile pasji, zainteresowania, zaangażowania i miłości wkłada w badanie życia sługi Bożego z Neapolu. To prawdziwie poruszająca lektura, przypominająca na każdej stronie o niezrównanej sile modlitwy.
Okładka: zintegrowana
Liczba stron: 288
Data premiery: 05.03.2021
0 komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.