3 lis 2020

SOSZKA. WOJNA SIĘ DZIECIOM NIE PRZYWIDZIAŁA - EWELINA KARPIŃSKA-MOREK

Wojna dla dorosłego człowieka była z całą pewnością traumatycznym przeżyciem. Pełnym bólu, cierpienia, tęsknoty, głodu, zimna, wyczerpania, lęku. Można by tak wymieniać bez końca wszelkie uczucia towarzyszące osobom, które doświadczyły tego okropnego czasu. A dzieci? Co czuły maluchy odciągane siłą od swoich kochających matek, co dla nich znaczył wojenny los? Zagubienie, przerażenie, niewyobrażalna tęsknota za domem, choćby najskromniejszym, ale przy ciepłym sercu matki. Trudno jest sobie wyobrazić taką sytuację, bo na samą myśl przeszywa nas dreszcz lęku. Zofia Szukała, z domu Zarzeczna, opowiada w rozmowie z Eweliną Karpińską-Morek, historię swojego życia. Starsza, elegancka kobieta, o fotograficznej i znakomitej pamięci, dzieli się wspomnieniami z wojny, którą widziała oczami dziecka. Soszka. Wojna się dzieciom nie przywidziała jest dowodem na to, że "dzieci mają dobrą pamięć" (s.48).

Szacuje się, że w ciągu II wojny światowej nawet do 250 tysięcy polskich dzieci zostało porwanych celem pozbawienia tożsamości i germanizacji. Odbieranie dzieci rodzicom odbywało się często z barbarzyńską bezwzględnością. Często nawet w środku nocy, tak jak spały, w samej bieliźnie zostały wysyłane na testy do zupełnie innego miasta. Nie dość, że przechodziły piekło rozstania to przed nimi był horror badań lekarskich, oceniających czy w ogóle nadają się do zniemczenia.

"Wybranym dzieciom przypina do ubrań czerwone kokardki - "bilety do nieba". Z takim biletem mogą jechać do pracy w Rzeszy, do rodzin niemieckich. Zanim jednak trafią do nieba, muszą przejść przez obóz na ul. Spornej. Tam zostaną dokładnie zbadane i przygotowane do wyjazdy do Rzeszy. Zmierzy się im czaszkę, rozstaw oczu. (...) Jeśli ktoś odpadnie na tych badaniach, zostanie po prosty wywieziony jako tania siła robocza. Jeśli przejdzie pomyślnie wszystkie testy, zostanie uznany za Eindeutschungsfähig, czyli nadającego się do zniemczenia" (s. 98-99).

Takim szczegółowym kilkugodzinnym badaniom poddana była także pani Zofia. Ostatecznie trafiła do drugiej grupy, pracującej. Niemiecki baor wybrał ją na służącą w swoim gospodarstwie rolnym, gdzie ciężką pracą - od świtu do nocy - zdobyła zaufanie pracodawców. Tam stała się także Soszką. Miała również momenty kryzysowe, które odbierały jej siłę do życia. Mniej więcej piątego dnia po przyjeździe do baorów, przyszła jej myśl, aby się powiesić... ale nie znalazła sznura (całe szczęście!).

W 1938 r. narodowi socjaliści wprowadzili znacznie tańsze rozwiązanie przymusowej pracy, tak zwazny Pflichtjahr, "czyli obowiązkowy rok służby dla niezamężnych kobiet poniżej 25. roku życia. Kierowano je głównie do prac na roli lub w domach niemieckich rodzin" (s. 141). Pani Zosia miała okazję pracować z Niemkami oddelegowanymi do takich robót. Z jedną nawet się zaprzyjaźniła - niestety na krótki czas. Wzajemna sympatia skończyła się, gdy podczas sprzątania pani Zosia znalazła wesz na poduszce Renaty. A przecież to o Polakach mówiono, że są brudasami! Nasza bohaterka, ratując dobre imię Polaków, zgłosiła tą sytuację baorce. Ostatecznie Niemka została zabrana od baorów i kontakt między nimi się już urwał. Jedyne, co zostało pani Zosie po "koleżance" to pamiętnik z pożółkłymi już stronami. 



Po wielu latach ciężkiej pracy, tęsknocie za mamą, niezliczonych łzach wylanych ze zmęczenia i bezsilności nadszedł koniec wojny. Pani Zofia miała czterech mężów, dwóch synów. Po wojnie mieszkała także we Francji, ale ostatecznie osiedliła się ponownie w Polsce. Gdy patrzę na zdjęcie Pani Zofii załączone w książce, widzę spokojną, pogodą kobietę, która ma w sobie wiele radości z życia, ciepła i serdeczności. Wywalczony spokój.

Aby spisać wszystkie te wydarzenia, autorka odwiedzała Panią Zofię przez trzy lata w jej mieszkaniu w Nowej Hucie. Gdy się poznają ma 93 lata i doskonałą pamięć do detali. "I komputer, z którego regularnie korzysta. Błyszczące oczy i starannie pomalowane paznokcie" (s. 10). Elegancka, dbająca o swoje zdrowie kobieta, która opowiada czasy II wojny światowej widziane oczami dziecka. Wiele szczegółów przypomina jej o tych wydarzeniach. Blizny na ciele, na które spogląda otworzyły kolejne okna tej opowieści. Książkę czyta się dobrze, wydarzenia są uporządkowane, wiele z nich opowiedziane dość szczegółowo. I chociaż takie lektury bywają dla nas, czytelników, emocjonalne, momentami wręcz trudne to absolutnie takiej literatury faktu nie możemy pomijać. Dobrze jest poznać ocalałych bohaterów czasów wojennych, nie tylko, ze względów historycznych naszego kraju, ale przede wszystkim by okazać im szacunek za odwagę, którą musieli z siebie wydobyć w momencie, gdy tak bardzo nie mieli na to sił.


SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autor: Ewelina Karpińska-Morek
Oprawa: miękka
Ilość stron: 256
Data wydania: 2020


0 komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.