Każdy z nas ma swoją receptę na sukces. Każdy z nas ma także inny dar, inny talent, z którym się rodzi. W większości przypadków jest tak, że dopiero w trakcie naszego życia takie talenty nam się ujawniają. A to przypadkowo, a to z czyjąś pomocą. Najlepiej byłoby, gdybyśmy swojej zdolności nie utracili, tylko sumiennie rozwijali, ćwiczyli i stawali się bardziej profesjonalni, wciąż lepsi niż byliśmy. Mówi się, że trening czyni mistrza. Tak jest w każdej dziedzinie życia. Nie mam tu na myśli jedynie pasji do gry na skrzypcach czy w piłkę. Macierzyństwo również jest darem. Wielkim darem, o który trzeba dbać, pielęgnować, wciąż ulepszać. Każda kobieta chce być jak najlepszą mamą dla swoich dzieci. Wychowywanie i troszczenie się o dzieci to ciężki kawałek chleba. Czasem musimy wesprzeć się pomocą bliskich, bo same już nie mamy sił. Autorka książki Jak stać się szczęśliwą mamą w 31 dni również takiej pomocy chce nam, wszystkim mamom, udzielić. Jeśli czujesz, że masz potrzebę podać jej swoją dłoń, ta książka jest dla Ciebie.
Arlene Pellicane zdecydowanie kocha być mamą. W swojej książce Jak stać się szczęśliwą mamą w 31 dni stara się doradzić, jak być mamą mniej zmęczoną, mniej chorobliwie zamartwiającą się o swoje dzieci, a bardziej spokojną i cierpliwą. Idę o zakład, że każda mama, nawet ta z największego powołania, miała kiedyś chociaż jeden krótki kryzys związany z macierzyństwem. Była przeciążona obowiązkami, czuła się niedoceniana przez swoje dzieci, męża. Czuła się sfrustrowana i wyczerpana. Jasne, że ja też tak miałam. Nie jeden raz. Dlatego sięgnęłam po tę książkę. Chciałam podać swoją dłoń Arlene i dać sobie pomóc.
W tej książce, jak może błędnie myślicie, nie znajdziecie 31 rozkazów, których wykonanie sprawi, że Wasze macierzyństwo nagle będzie spokojne, kolorowe i idealne. Są to bardziej sugestie, porady, wskazówki, poparte historiami z życia autorki oraz z Pisma Świętego. Arlene jest mocno wierzącą mamą, która stara się brać przykład z tego, co niesie za sobą Słowo Boże. Okazuje się, że Bóg, wiara w Niego oraz czas na medytację przy Biblii może dać nam spokój i fundament naszej cierpliwości do dzieci. Wystarczy tylko poświęcić temu więcej, albo chociaż odrobinę uwagi.
Autorka jest osobą bardzo otwartą, powiedziałabym, że jest po prostu dla Czytelnika. Potrafi przyznać się do swoich błędów, słabości, upadków, kryzysów. Ale też opisuje ile taka przemiana duchowa potrafiła zmienić nie tylko w jej życiu, ale też całej rodziny. Chyba najbardziej utkwił mi w pamięci rozdział 13 zatytułowany "Czas się rozprawić z pożeraczem czasu". Cytat z Pisma Świętego dopasowany do tego tytułu to:
"Dlatego nas naucz każdy dzień doceniać, abyśmy w mądrości wiedli życie nasze" (Ps 90,12 NPD).
Historia opisana w tym rozdziale dotyczy największego, uważam, problemu XXI wieku, a więc monitorów i wszelkich innych ekranów, w które potrafimy się wpatrywać przez większość naszego dnia. Jak nie telewizor to laptop, jak nie komputer to smartfon. Wiadomo, że niektóre przypadki służą do pielęgnowania więzi, jak np. rozmowa z Babcią na Skypie czy Facetimie, ale, jak zauważa autorka, zazwyczaj każdy preferuje samotne wpatrywanie się w swój własny ekran. W centrum życia ukazują się nam piksele, a nie bliskie nam osoby. Arlene opowiada jak jest u nich w domu - żadne z trójki dzieci nie ma telefonu, konsoli do gier czy tabletu. Jeśli chcą z czegoś skorzystać, korzystają ze sprzętu rodziców. Najlepiej, gdy ustali się dzieciom limit korzystania z ekranów i ustalenie priorytetów. Można także organizować np. dzień wolny od ekranów, używanie timera, ale też my, rodzice, musimy być dobrym przykładem dla dzieci. Starać się nie korzystać z takich urządzeń przy dzieciach, aby nie przyzwyczajać ich do takich zachowań. W końcu przykład idzie z góry.
Książkę można czytać na wiele sposobów. Możesz przeczytać ją całą, rozdział za rozdziałem w kilka dni. A możesz tak jak ja, czytać jeden rozdział dziennie. Zawiera on cytat z Pisma Świętego, który nawiązuje do historii z życia autorki, inspirację jaką możemy zaczerpnąć z jej opowieści oraz modlitwę z niej wynikającą, która kończy nasz dzień. Na początku książki znajdziemy także krótki test, który warto sobie uzupełnić przed rozpoczęciem czytania.
Dla osób, które mocno nie wierzą lub są niepraktykujące, ta książka może być oczywiście nużąca i mocno przesycona nawiązaniem do religii. Jednak polecam chociaż sprawdzić, może dać się przekonać, że warto szukać pomocy u podstaw. Wiem, że czytanie Pisma Świętego jest rzeczą trudną ze względu na język jakim jest napisane, słownictwo, metafory, ale autorka stara się nam w prosty sposób wytłumaczyć, co właśnie Bóg do nas mówi.
Jeśli więc szukasz pomocy, jesteś zagubiona w swoim macierzyństwie lub czujesz, że to zadanie z jakim przyszło Ci się zmierzyć jest obecnie dla Ciebie nie do ogarnięcia, to może warto sięgnąć po tę książkę, aby poprawić swoje relacje nie tylko z rodziną, ale także z Bogiem?
SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autorka: Arlene Pellicane
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data premiery: 26.03.2018
Liczba stron: 328
Wydawnictwo: Oficyna wydawnicza Vocatio
1 komentarzy
Trochę nie moja tematyka, ale chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.